Biorąc do ręki najnowszy pistolet Smith & Wesson M&P z linii M 2.0 – jestem zaskoczony, pomimo że powinienem być przygotowany. Dopisek „metal” w nazwie jasno precyzuje z czym będę miał kontakt.
Dlaczego jestem zaskoczony?
Po pierwsze: jest to bardzo ładny i seksowny pistolet, czego zupełnie nie można powiedzieć o jego polimerowych, gburowatych braciach.
Po drugie: radykalnie zmieniono mechanizm spustowy, który w pistoletach M 2.0 budził moje całkiem spore zastrzeżenia. Przełamany język spustowy podzielony na delikatny „dzyndzel” i część pracującą, odpowiedzialną za zwolnienie zaczepu bijnika, jest teoretycznie skutecznym rozwiązaniem, jednak inżyniersko mocno nieeleganckim. Oczywiście, jak zawsze, po przyzwyczajeniu nie było powodu o tym myśleć.
Po trzecie: w szkielecie ze stopu aluminium praktycznie wiernie odtworzono projekt, który powstał do zdecydowanie innej technologii i materiału. Fakt – zrobiono to zręcznie i z polotem.
Po czwarte: odczuwam głęboką satysfakcję, że moda na szkielety polimerowe ma wyraźną tendencję spadkową. I jednocześnie jestem przekonany, że tworzywa sztuczne nie znikną, a jedynie znajdą swoje naturalne miejsce w designie broni. Będą żyły z nami długo i szczęśliwie z satysfakcją współpracując ze stalą i stopami lekkimi.
Szkielet M&P M 2.0 Metal został wykonany ze stopu 7075-T6 najprawdopodobniej metodą precyzyjnego odlewu ciśnieniowego, technologii gwarantującej znakomitą precyzję i stabilność wymiarową. Zamiana polimeru na metal wymusiła też pewne zmiany konstrukcyjne w osadzeniu mechanizmu spustowego. Jednocześnie, co cenne, nie zrezygnowano ze stalowych prowadnic zamka stanowiących część wkładki spustu. Zastosowanie metalu pozwoliło znacznie zredukować grubość ścianek szkieletu i wprowadzić np. delikatne fazowanie krawędzi gniazda magazynka ułatwiające przeładowanie.
Zachowano kompatybilność z poprzednimi wersjami M 2.0 wszystkich wymiennych nakładek chwytu i dodano równie drapieżnie fakturowaną listwę w przedniej części. Moim zdaniem osiągnięto absolutną pewność trzymania broni w dłoni. Jest to świadoma decyzja, która wiąże się z jednak z pewnym problemem koniecznej czasami zmiany ułożenia, przenoszeniem pod ubraniem i ewentualnym dyskomfortem po wystrzeleniu 250 sztuk naboi na treningu.
Z użytkowego punktu widzenia zachowano ergonomię i wszystkie cechy zewnętrzne linii M 2.0. Pozwala to stosować wszelkie elementy wyposażenia dodatkowego, jeśli korzystaliśmy z nich dotychczas. Magazynki, kabury stałe przyrządy celownicze, nakładki – wszystko jest wymienne z wersją polimerową.
Najciekawszym i frapującym elementem zmiany z tworzywa sztucznego na stop aluminium pozostaje masa broni. Kompletny pistolet bez amunicji waży 850 g. Ale, szkielet ze stopu 7075-T6 ma masę 241 g, co w zestawieniu z polimerem – 184 g daje zaledwie 57 g różnicy. Wynika ona raczej z nieco przebudowanej w miejscu osadzenia stalowej wkładki urządzenia spustowego. Ciekawe...
Szkielet i zamek M&P M 2.0 Metal jest pokryty powłoką Tungsten Grey Cerakote dającą delikatną, naturalną i metaliczną strukturę.
Zamek pistoletu różni się od typowego M 2.0 tylko trochę innym i rozbudowanym ryflowaniem w kształcie rybiej łuski. Natomiast zasadniczą zmianą jest wprowadzenie systemu CORE (Competition Optics Ready), czyli fabryczne przygotowanie do montażu małych kolimatorów. Dobrze, że tak jest i raczej trudno sobie wyobrazić by tak nie było w pistolecie z 2022 roku. Smith & Wesson dołącza w pudełku różne płytki i śruby umożliwiające bezproblemowe założenie większości typowych urządzeń celowniczych.
Zasadniczą zmianą w zespole spustu jest język i jego blokada bezpieczeństwa. Radykalnie i słusznie zmieniono jej kształt, osadzenie i sposób pracy. Obecnie przypomina wizualnie blokadę mechanizmu AccuTrigger montowanego od dawna w sztucerach Savage Arms. Ale tylko przypomina. W M 2.0 mamy do czynienia z układem bijnikowym, systemem, który zdominował rynek ze względu na swoją zwartość, modularność i łatwość użycia w dowolnej konfiguracji broni. System ten ma swoje wady, z których najważniejszą jest bardzo prosty i trudno modyfikowalny sposób pracy znacznie różniący się od mechanizmu kurkowego. Moim zdaniem Smith & Wesson osiągnął dużo. Siła około 2,25 kg potrzebna do zrzucenia zaczepu jest optymalna, opór po pokonaniu krótkiego ruchu jałowego i bardzo krótki reset pozwalają panować nad strzałem i powtarzalnością. Rozwiązanie jest na tyle dobre, że S&W obecnie montuje je w większości swoich nowych pistoletów.
Dość zabawnie jest obserwować jak dotychczas z atencją opisywane zalety plastiku – mała masa, sprężystość redukująca energię odrzutu, samosmarowność, odporność na zanieczyszczenia, czy praktyczna niezniszczalność nagle stają się ich małymi wadami. Większa masa pozwala lepiej kontrolować strzał i odrzut, sztywność szkieletu poprawia pracę zespołów kinetycznych i pozwala stabilnie mocować celownik laserowy na szynie, metal wpływa na trwałość i niezawodność… Nie są to moje uwagi, ale cenne spostrzeżenia recenzentów z rynku amerykańskiego. Cenne, ponieważ trudno się z nimi nie zgodzić i zastanawiające, dlaczego bardzo rzadko te uwagi pojawiały się wcześniej. Nawet dowolność kształtowania plastiku wobec rozbudowanego projektu szkieletu M&P M 2.0 Metal nie jest poważnym argumentem. W zasadzie wygląda jak jego plastikowy brat.
Próba wprowadzenia na rynek broni opracowanej koncepcyjnie do technologii polimerów i zastąpienia ich wprost lekkim stopem podjęta przez Smith & Wesson w 2022 roku nie jest specjalnie odkrywczym działaniem. Już wcześniej zrobił to Walther, a zachęcony jego sukcesem Sig wypuścił na rynek swój P 320 w wersji metalowej. Obie firmy odniosły sukces, co potwierdziło oczekiwania strzelców.
Amerykańskie targi Shot Show w tym roku mogą zdecydowanie utwierdzić firmę w trafności swojej decyzji i zmobilizować do dalszych zmian, a w zasadzie powrotu do tego, co już było wcześniej. O ile się nie mylę, historycznie ostatnim pistoletem ze szkieletem ze stopu aluminium był Chief’s Special, a ze stali – Model 5906. Powstały w ubiegłym wieku.
- Michał Maryniak -